Już od jakiejś godziny szukaliśmy mojej małej córeczki po całej hali. Musiała gdzieś zniknąć kiedy zostawiłam ją pod opieką Olly'ego. A że też nie mogłam ją wziąć ze sobą do tej łazienki. Przeszukaliśmy arenę dwa razy, ale nic nie znaleźliśmy. Żadnego śladu po Merci. Do tego jeszcze ludzie kręcili się w tą i w tamtą nie mogąc sobie znaleźć miejsca co utrudniało sprawę. Choć teraz hala pustoszała nadal był ruch. Szłam boso otwierając kolejne drzwi.
- Merci! - krzyknęłam ledwie wytrzymując to całe napięcie - Merci!
Zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę tuż przy drewnianej powłoce i zjechałam w dół. Podgięłam kolana do głowy. Ramionami oplotłam nogi i zaniosłam się gorzkim płaczem. Podkuliłam głowę przyciskając ją tym samym do mych nóg.
- Erin? - usłyszałam czyjś głos - Erin co się dzieje? - ktoś przykucnął przede mną i dotknął mojego kolana. Ja dobrze wiedziałam kto to jest, bo on jako jeden z nielicznych nazywa mnie Erin. - Erin popatrz na mnie.
Przeniosłam swój wzrok i napotkałam jego jego oczy. Widziałam, że się martwił. Zresztą rzadko kiedy starałam się ukazywać moje słabości przed osobami.
- Erin co się stało? - ponowił pytanie.
- Bo... ona - zaczęłam. ale nie mogłam skończyć, bo znowu zaczęłam płakać.
- Erin, jaka ona? Co się stało? - złapał mnie za nadgarstki.
- Merci... ona po prostu...- nie mogłam tego dokończyć, po prostu nie byłam w stanie.
- Co się z nią dzieje? Proszę cię powiedz, że to nic poważnego. - spytał przerażony.
- Harry ona mi gdzieś zginęła. Nie wiem gdzie jest. - powiedziałam cicho.
Zakryłam twarz dłońmi nie chcąc widzieć tego w jaki sposób chłopak na mnie patrzy.
- Co?! Jak mogłaś zgubić własne dziecko?! - krzykną, a ja podskoczyłam ze strachu, bo przecież on rzadko kiedy podnosił głos. - Jaka z ciebie matka?!
Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Harry nie było mnie dosłownie przez chwilę, zresztą Merci była pod opieką. - powiedziałam unosząc na niego wzrok.
- Ciekawe jaką opiekę jej zapewniłaś - prychnął pod nosem.
Otworzyłam usta chcąc mu powiedzieć kto się nią opiekował, ale po chwili je zamknęłam. W końcu nie wiem jakby zareagował, gdyby dorwał Olly'ego. Czy by mu coś powiedział, czy zrobił czy może by przeszedł obok niego nie zwracając większej uwagi na jego osobę. Nie wiem, bo nigdy przy mnie nie był, aż tak wściekły.
- Lotte! - usłyszałam wołanie z prawej strony. Momentalnie popatrzyłam w tamtą stronę i ujrzałam zziajanego Jaymi'ego. - Nigdzie jej nie ma. Cały personel jej szuka, ale nic póki co nie znaleźli. - mówił to łapiąc co chwilę oddech. Moje oczy znowu zaszły łzami.
- Lotte? -zdziwił się Harry. A no tak przecież on nic nie wie.
- Powiedzieli, że przejrzą wszystko dokładnie jeszcze raz, ale jest małe prawdopodobieństwo, że one jest jeszcze w budynku. - powiedział Jaymi powoli dochodzą do naszej dwójki. - Cześć Harry - powiedział patrząc na chłopaka.
- Cześć - powiedział obojętnie
- Jeśli się nie znajdzie to trzeba będzie pójść na policję - kontynuował Jaymi - Być może została porwana - powiedział poważnie - Nie ma co tu siedzieć Lotte, jak będą coś mieli to zadzwonią. Choć odwiozę cię do domu. - złapał mnie z ramię.
- Poczekaj ja ją odwiozę - odpowiedział Harry tępo wpatrując się w ścianę naprzeciwko niego.
- Mogę sama wracać. - powiedziałam patrząc raz na jednego, raz na drugiego.
- Na serio Lotte? - powiedział Harry z naciskiem na Lotte - Możesz sobie coś zrobić.
- Lotte Harry ma całkowitą rację. - Jaymi wziął stronę Harrego.
- Czy wy sugerujecie, że mogłabym sobie coś zrobić? - uniosłam brwi ku górze - Aż tak zdesperowana nie jestem wiecie? - przekręciłam oczami.
- Nieświadomie? Owszem. - pokiwał głową. - Choć. - powiedział chłopak łapiąc mnie za drugie ramię. - Cześć Jaymi. - poklepał Jaymiego po placach i ruszyliśmy do przodu.
Szliśmy w ciszy w kierunku wyjścia. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po moją torebkę. Chłopak wyprowadzał mnie cały czas trzymać mnie za ramię. Kiedy byliśmy na dworze poczułam uczucie chłodu. W końcu zbliżała się już jesień.
- To który to twój samochód? - spytał skanując wzrokiem całe rzędy równo zaparkowanych samochodów.
Wskazałam na trzeci samochód od końca.
- To chodź. - chłopak tym razem przeniósł swoją dłoń na mój nadgarstek i pociągnął mnie za sobą. Ledwo co mogłam mu dorównać kroku, jeszcze na dodatek miałam na sobie szpilki, ehh.
Będąc przy samochodzie otworzył mi drzwi i zamknął je za mną. Następnie obszedł auto dookoła i zasiał na miejscu kierowcy. Ja patrzyłam się jak otępiała wprost w przednią szybę.
-Pasy. - powiedział wkładając kluczyki do stacyjki. Widząc, ze nie reaguję na jego prośbę sam pochyliła się przede mną i chwycił za pas bezpieczeństwa. Przeciągnął go przeze mnie, aby następnie go zapiąć. Ruszyliśmy z miejsca.
- To gdzie mam jechać? - ocknęłam się ze swojego transu.
- Już. - powiedziałam i wpisałam adres w GPS, nie chciało mi się tłumaczyć gdzie to jest, bo po prostu by się pogubił. Ja zresztą sama czasem się gubię w tym Londynie, a co mówić o nim. On czasami potrafił się zgubić w swoim własnym rodzinnym mieście.
Jechaliśmy w ciszy, ale znowu Harry postanowił ją przerwać.
- Erin. To znaczy Lotte, ehh gubię się już. Dlaczego zmieniłaś imię? Przecież Erin to takie piękne imię. - spytał zatrzymując się na światłach.
- Chyba dlatego, że chciałam zapomnieć o przeszłości, o tobie, o tym wszystkim co się wydarzyło. Chciałam zacząć nowe życie. Wszystko od zera, zaczynając od zmiany imienia. - powiedziałam.
Znowu nastąpiła cisza, która jak dla mnie była z deka niezręczna.
- Nie martw się Lotte, znajdziemy ją. - posłał mi pokrzepiający uśmiech ruszając z miejsca.
- My? - spytałam spoglądając na niego.
- Chyba nie sądzisz, ze zostawię się z tym samą, co nie? W końcu Merci to też moje dziecko. Nawet jeśli znam ją tylko kilka dni. - spojrzał na mnie, ale za chwilę znowu spoglądał na drogę.
- Wiesz co? Nie chcę twojej pomocy. Doskonale sobie radziłam bez ciebie to i teraz też dam radę. - potarłam rękoma o moją twarz.
- Nawet jeśli mnie nie będziesz prosić, to ja i tak ci pomogę. - odpowiedział drażniąc mnie tym.
Nie miałam ochoty dzisiaj się z nim kłócić. Oparłam głowę na fotelu i kołysanie auta mnie uśpiło.
*
Obudziłam się kolejnego dnia w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i chciałam sobie przypomnieć co się wczoraj działo. Kiedy tylko pomyślałam o Merci moje oczy się rozszerzyły. Odrzuciłam kołdrę na bok i pośpiesznie zeszłam z łóżka. Wybiegłam ze swojej sypialni i przeszłam do pokoiku Merci. Otworzyłam drzwi na oścież i przeskanowałam całe pomieszczenie. Nigdzie nie widziałam mojej córki.
- Lotte - usłyszałam cichy głos za sobą. Harry? Co on tu do cholery robi? - Lotte, jej nie ma. Dzwonili dziś z areny i jej nie znaleźli. Boże tak mi przykro. - podszedł do mnie i przytulił mnie oplatając całą moją szyję.
Rozpłakałam się jak małe dziecko. Jejku w ciągu tego jednego dnia przepłakałam więcej niż przez cały rok.
- Proszę powiedz mi, że ona żyje i ma się dobrze proszę cię powiedź mi to! - krzyknęłam, ale jego tors doskonale tłumił me krzyki.
- Lotte nawet tak nie myśl. Wszystko jest z nią dobrze. - powiedział odsuwając mnie od siebie. - Zjedź śniadanie, przebierz się i pojedziemy na komisariat, by zgłosić porwanie.
- Dobrze.
*
Wyszłam właśnie z komisariatu. Szybkim krokiem przeszłam do swojego auta i zajęłam miejsce od strony pasażera.
- I jak? - zapytał Harry odpalając samochód.
- Mają rozpocząć poszukiwania, ale dopiero od jutra, bo nie upłynęły jeszcze 24 godziny. - odparłam i zapięłam pasy.
Byłam już u kresu, ale nie chciałam tego pokazywać. Na pewno nie przy Harrym. Wystarczy, że zobaczył mnie taką wczoraj. Muszę być twarda. Przynajmniej stwarzać wrażenie takiej. Byłam pochłonięta we własnych myślach.
- Lotte ona się znajdzie. - rzekł Harry.
Dobrze, że przynajmniej on wierzył w to, że nic nie jest mojej małej.
- A jeśli jej coś się stało? - znowu ogarnęła mnie panika.
- Nawet tak nie myśl. - skarcił mnie. - Lotte ja naprawdę chcę ci pomóc w poszukiwaniu twojej.., mojej.., naszej córki.
- Nie Harry ja tego nie chcę i to nie jest twoja, ani nasza córka tylko moja rozumiesz? - naskoczyłam na niego. - Ona nie ma ojca i tak powinno zostać. - odparłam.
- Lotte... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie Harry! Czy ty tego nie rozumiesz? Dam. Sobie. Radę. Sama. - zaczęłam nadmiernie gestykulować.
- I tak ja tego nie odpuszczę - powiedział chyba sam do siebie, ale usłyszałam to.
- Oj Harry daj sobie z tym spokój dobrze? - powiedziałam kiedy wjeżdżaliśmy na parking po moim blokiem. - Zostaw moje popierdolone życie i wróć do swojego idealnie ułożonego życia, gdzie czeka na ciebie wspaniała dziewczyna. Pewnie się niecierpliwi gdzie jesteś. - wywróciłam oczami i wyszłam z samochodu. - Kluczyki - wystawiłam rękę.
Chłopak wręczył mi moją własność.
- Dziękuję ci bardzo - powiedziałam idąc tyłem w stronę klatki - Cześć - rzuciłam w jego stronę i odeszłam od niego nie czekając na reakcję z jego strony.
~ Harry ~
- Cześć. - odpowiedziałem, ale dziewczyna mnie już nie usłyszała ponieważ weszła już do klatki.
Odwróciłem się i chodnikiem ruszyłem w stronę głównej ulicy. Tam złapałem taksówkę. Powiedziałem kierowcy dokąd ma się udać, po czym pojazd ruszył. Po 45 minutach jazdy i stania w korkach wreszcie dojechałem pod dom. Zapłaciłem kierowcy należne mu pieniądze i wyszedłem mówiąc ciche " do widzenia". Podszedłem pod drzwi i chciałem je otworzyć, ale były zamknięte. Zdziwiłem się, bo przecież Jane powinna być w domu. Wyjąłem pęk kluczy z kieszeni i włożyłem odpowiedni w zamek na górze. Przekręciłem klucz dwa razy w prawo i otworzyłem drzwi.
- Jane! - krzyknąłem zamykając za sobą drzwi. - Jane! - krzyknąłem ponownie, ale odpowiedział mi głucha cisza.
Wyjąłem telefon i wybrałem jej numer.
Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty..., dziesiąty i nic.
Głucha cisza.
Ponowiłem próbę dodzwonienia się do swojej dziewczyny.
Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty, piąty.
Już miałem się rozłączać kiedy ktoś podniósł słuchawkę.
- Halo? - usłyszałem kobiecy głos.
- Jane? To ty? - spytałem
- Tak. - odpowiedział krótko.
- Gdzie ty do cholery jasnej jesteś? - powiedziałem robiąc odkręcając się wokoło własnej osi
- Harry musiałam wyjechać - powiedziała cicho.
- Co?! - spytałem zszokowany - Gdzie ty jesteś?! - wrzasnąłem.
- Harry uspokój się. - powiedziała szeptem - Musiałam wyjechać, nie jestem pewna kiedy wrócę. nie martw się nic mi nie jest Nie szukaj mnie, bo to nic nie da. Najlepiej o mnie zapomnij.
- Czy ty ze mną zrywasz? - spytałem
- Harry myślę, że tak będzie najlepiej, przepraszam. - powiedziała, a chwilę po tam na linii można było usłyszeć już tylko głuchą ciszę.
O co w tym wszystkim do jasnej cholery chodzi? Ja już nie wiem czy jestem w stanie trzeźwo myśleć. Muszę odreagować i to szybko.
~ * ~
Dodałam nowy rozdział chociaż miałam tego nie robić. Od kilku dni strasznie mnie boli głowa i nie mam na nic siły. Znalazłam dziś trochę czasu żeby przysiąść przy komputerze i go napisać, ale naprawdę sprawiało mi to wiele trudu patrząc na mój stan samopoczucia. Mam nadzieję, że choć trochę was zainteresuje ten rozdział. Wreszcie może zacznie się tu coś dziać, a nie tylko jakieś same wywłoki były.
Jeśli wszystko dobrze pójdzie rozdział pojawi się jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Świetny rozdział. bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
O matko, boję się co będzie dalej... Świetny xxx
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog! Rozdział mi się podoba, zresztą tak jak wszystkie pozostałe ^^
OdpowiedzUsuńweny i czasu! :)