Dzisiejszego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy. Przekręciłam się z brzucha na plecy czego od razu pożałowałam. Sen na twardej podłodze daje się we znaki. z kieszeni bluzy wyciągnęłam telefon. Było kilka minut po godzinie siódmej rano. Podniosłam się powoli do pozycji stojącej. Ręce od razu powędrowały do góry, a z mojego gardła wydobyło się ziewnięcie. Powinnam była zatkać buzię dłonią, ale w tej chwili nie dbałam o to. Wzięłam świeżą bieliznę i koszulkę po czym poszłam do łazienki znajdującej się na korytarzu. Drzwi otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, zanim mogłam znaleźć się w środku. Zamknęłam się na klucz i zaczęłam swoją poranną toaletę. Zdjęłam wszystkie zbędne ubrania i weszłam pod prysznic. Włosy związałam na czubku głowy, aby ich nie zamoczyć. Letnia woda spływała po moim ciele. Wzięłam odrobinę żelu pod prysznic i zaczęłam go wmasowywać w moją skórę. Po skończonej czynności spłukałam z siebie pianę, która się wytworzyła. Chwyciłam ręcznik wiszący na drążku i się nim okręciłam. Stojąc na łazienkowym dywaniku wytarłam swoje mokre ciało i ubrałam się. Na moich nogach musiały się oczywiście moje ukochane jeansy, bo jak bez nich żyć co nie? Rozwiązałam włosy. Gumkę założyłam na swoim lewym, nadgarstku, a znad umywali wyjęłam grzebień. Rozczesałam staranie swoje farbowane włosy, po czym odłożyłam grzebień na swoje stare miejsce. Ręcznik wrzuciłam do kosza, który stał za drzwiami, a brudną koszulkę i bluzę wzięłam ze sobą. Poszłam do pokoju. Merci jeszcze sobie smacznie chrapała w moim łóżku.. Jej to jest dobrze. Nie musi się jeszcze o nic martwić, tylko najważniejsze dla niej jest to czy smoczek wraz z jej ulubioną przytulanką są gdzieś w pobliżu i to by było chyba na tyle. Wyjęłam z torby kosmetyczkę. Otworzyłam małe lusterko i zaczęłam robić swój codzienny makijaż. Zajęło mi to jakieś 10 minut. Zeszłam na dół, aby zrobić coś na śniadanie. Zastałam tam mamę.
- Dzień Doberek. - powiedziałam starając się brzmieć wesoło, a jak wiecie po wczorajszym wcale nie było mi tak wesoło.
- Cześć córcia, jak się spało? - spytała smarując kolejną kromkę chleba masłem.
- Mogło być lepiej, ale nie narzekam. - co ja wygaduję, było OKROPNIE. Nie czuję przecież swojego kręgosłupa.
- To dobrze. A jak tam twoje wczorajsze spotkanie z Harry? - spytała krojąc pomidora.
- A skąd wiesz, że to z nim byłam? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Kochanie nie jestem jeszcze taka stara i głucha. Słyszałam jak zapraszał cię pod oknem na spacer. - zaśmiała się pod nosem.
- No Ok. - zrobiłam duże oczy - Jakoś tam było, nie ma co narzekać, powspominaliśmy trochę. - z moich ust uciekło kłamstwo, no, ale chyba nie tak do końca co nie? - Mamuś za jakieś 20 minut już wyjeżdżam, bo nie wiem kiedy dojadę do Londynu. - westchnęłam - Wiesz, żeby dostać się na same obrzeża to trzeba jechać godzinami.
- Myślałam, że zostaniecie u nas dłużej, tak dawno was nie widziałam - zasmuciła się odrobinę.
- Obiecuję, że następnym razem przyjedziemy na dłużej - uśmiechnęłam się w jej kierunku. Wyjęłam z lodówki mleko i zagrzałam je na palniku. Z szafki wyjęłam biszkopty, które zawsze musiały znajdować się w tym domu. Poszłam na górę do małej. Zaczęłam ją budzić szturchając ją delikatnie w ramię.
- Wstajemy kochanie - powiedziałam cicho wybudzając moją córeczkę ze snu.
Po marudziła trochę jak to dziecko, ale po chwili jej przeszło. Ubrałam ją w żółtą sukieneczkę. Włosy związałam w wysoką kitkę po czym poszłam z nią do kuchni. Usadowiłam ją na jednym z krzeseł, po czym zaczęłam ją karmić biszkoptami na mleku. Kiedy się już najadła mogłam się zabrać za własne śniadanie. Zjadłam dwie kanapki z serem, szynką i pomidorem przygotowane przez moją mamę. To wszystko popiłam gorącą herbatą z cytryną. Po skończonym posiłku zaniosłam do samochodu torbę i moją torebkę. Pożegnałam się z rodzicami, wsadziłam Merci do jej fotelika i zapięłam ją w basy bezpieczeństwa, które były zamocowane w siedzisku. Zamknęłam jej drzwi, a potem siadłam na miejsce kierowy. Kluczyki wsadziłam do stacyjki i odpaliłam samochód. Wyjechałam z posiadłości rodziców i ruszyłam w kierunku Londynu. Włączyłam cicho radio. Teraz czas powrócić do swojego starego życia, o jak dobrze.
*
- Lotte, ale ja nie chcę tej koszuli, ona jest taka sztywniacka, będę wyglądał jak idiota. - jękną JJ stając tak, że wyglądał jakby był zdjęty z krzyża
- Ty nawet bez niej wyglądasz jak idiota - dogryzł mu Josh spoglądając cały czas w ekran swojego telefonu.
- Weź ty to lepiej odwołaj co powiedziałeś, bo cię zniszczę - powiedział mrużąc oczy.
- Zmuś mnie do tego - powiedział pewny siebie chłopak - Idioto. - spojrzał rozbawiony na JJ'a.
- Teraz przegiąłeś - nim zdążyłam jakkolwiek zareagować JJ ruszył w pogoń za Joshem.
Ganiali się po całym pomieszczeniu dopóki JJ nie wykonał dość gwałtownego ruchu i nie rozpruł koszuli. Po pokoju rozniósł się śmiech George', który już zwijał się na kanapie z tego drobnego wypadku.
- JJ proszę cię stań tam gdzie stałeś i pozwól mi skończyć swoją pracę, bo nie mam ochoty tu z wami siedzieć po nocach - odparłam zawieszając na ramieniu kolejną koszulę.
JJ stanął na miejscu i mogłam dokończyć swoją pracę. Dałam mu kolejną białą koszulę, tylko, że była ona całkiem innej firm i innego kroju. Kiedy założył na siebie ubranie mogłam spokojnie założyć mu marynarkę i wprowadzić w niej drobne poprawki. Do całości miał jeszcze czarny krawat, który idealnie dopełniał całość. Reszta chłopców też miała podobne stroje jednak George zamiast krawatu miał muchę, Jaymi miał białą koszulę na której znajdowały się jakieś cudaczne wzorki, a Josh miał buty, które z całą pewnością będą go wyróżniały od reszty. Chciałam, żeby wyglądali tak samo jednak w jakimś stopniu, aby te stroje wyróżniały się też czymś. Gotowe stroje zostały popakowane w pokrowce na jutrzejszą galę i zostały zawieszone na stojaku.
- Lotte ty chyba bardziej się stresujesz tymi rozdaniami nagród niż my sami - zaśmiał się Josh.
- A żebyś wiedział, że tak. Stresuję się jak cholera, bo przecież po was można się wszystkiego spodziewać. mam nadzieję, że te stroje wytrzymają do końca - zaśmiałam się nerwowo.
- Nie bój się jutro będziemy grzeczni - odparł Jaymi. - Ja nad nimi postaram się zapanować - odparł z dumą.
- Mówi to człowiek, który chciałby zostać księżniczką. - dociął mu JJ,jednak Jaymi nie zareagował na jego zaczepkę.
- Dobra ja skończyłam dziś pracę. Musze odpocząć i jeszcze odebrać Merci od cioci Grace. - powiedziałam zakładając na siebie bluzę - Ja już idę - chwyciłam za torebkę - Pa chłopcy - pomachałam im.
- Pa Lotte. - odpowiedzieli razem.
Pojechałam do cioci Grace. Było już po godzinie 20. Zajechałam na podjazd i wyłączając samochód otworzyłam drzwi. Wyszłam na zewnątrz, zatrzasnęłam drzwi i włączyłam alarm. Szybkimi krokami pokonałam odległość, która mnie dzieliła, aby stanąć na ganku prowadzącym do domu cioci. Ciocia Grace mieszkała w niewielkim domku jednorodzinnym gdzieś na przedmieściach Londynu. zapukałam do drzwi, a po niedługiej chwili ujrzałam uśmiechniętą ciocię.
- Hej ciociu ja przyjechałam po Merci - odparłam przekraczając próg mieszkania.
- Oj kochanie Merci właśnie usnęła. Może zostaniesz dziś u mnie? Przecież nie będziesz się włóczyć po mieście z dzieckiem w nocy co nie? - spytała.
- Jeśli to nie problem to mogłabym tu zostać na noc? - spytałam niepewnie.
- Pewnie córciu. Po co się pytasz skoro wiesz, że zawsze przyjmę cię tu z otwartymi ramionami. - zaśmiała się dźwięcznie.
Zdjęłam bluzę i buty, a następnie skierowałam się w stronę kuchni. Tam wypiłam ciepłą herbatę i porozmawiałam chwilę z ciocią. Kończąc naszą rozmowę słowem "dobranoc" poszłam się umyć i położyć się spać.
Kolejnego dnia, wstałam po godzinie 10. Gdy zeszłam na dół do kuchni Merci była już ubrana i jadła śniadanie.
- Dzień dobry kochani - powiedziałam siadając przy stole. Ciocia podsunęła mi pod nos jajecznicę i herbatę z cytryną. Podziękowała jej i zaczęłam jeść. Po skończonym posiłku opłukałam naczynia i włożyłam je do zmywarki. Poszłam do pokoju, aby przebrać się w wczorajsze ubrania i trochę ujarzmić moje włosy. Nie mogłam nic z nimi zrobić więc związałam go w coś co nazywa się "kokiem" choć ja bym tego tak nie nazwała. W łazience umyłam twarz w zimnej wodzie i poszłam po małą. Podziękowałam ciociu za wszystko i wyszłam na zewnątrz.
Będąc u siebie w domu na zegarku ściennym widniała godzina 13:28. Wzięłam swoją sukienkę z wieszaka i poszłam się przygotować. Zrobiłam sobie makijaż, który w porównaniu z moim codziennym był dość mocny. Włosy pokręciłam i z jednego boku zrobiłam dobieranego. Na swoje ciało wsunęłam sukienkę w kolorze złotym, która sięgała mi przed kolana. Następnie ubrałam Merci w jej różową sukieneczkę,a na głowie zrobiłam jej dwa kucyki. Chwyciłam za mała, czarną torebkę gdzie schowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Przewiesiłam ją na ramieniu, a na niej spoczęła kolejna torba. Tym razem to była torba Merci w której były jej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. W końcu to jest jeszcze małe dziecko. Zaniosłam torby do samochodu, położyłam je na tylnym siedzeniu razem z moimi butami na platformie. W tym momencie na nogach miałam założone baleriny w beżowym kolorze. Szpilki postanowiłam założyć tuż przed galą, bo bym na miejsce w nich nie dotarła. W foteliku zapięłam małą, a potem sama siadłam przed kierownicą i ruszyłam w stronę domu managera Union J. Kiedy zajechaliśmy na miejsce mogłam zająć się przygotowaniem chłopców. Każdy przebrał się w strój przygotowany specjalnie dla niego. Następnie mogłam zabrać się za fryzurę i ich makijaż sceniczny. Kiedy wszystko zostało skończone ruszyliśmy na galę. Chłopcy pojechali wraz z Blair'em, a ja pojechałam wraz z Merci swoim samochodem. Na miejscu zmieniłam buty i zaraz wszystko miało się zacząć. Punkt 18 na czerwony dywan zaczęli wchodzić celebryci. Ja jako, że byłam tylko jedną z tysięcy osób, które pracują na rzecz jakiejś gwiazdy przeszłam tyłami wraz z Merci na koniec dywanu i tam zaczekałyśmy na chłopców. Podczas czekania gdzieś w tłumie mignął mi Harry wraz z tą swoją dziewczyną Jane. Ughh dlaczego on tu ją przyprowadził? Ona chyba zauważyła, że zerkam w ich stronę, bo popatrzyła na mnie z wyższością.
- Lotte możemy już iść - powiedział Josh chwytając nie za ramię.
Podążyłam za nimi. Chłopcy zajęli swoje miejsca, a my trochę dalej mieliśmy swoje miejsca. Zanim zdążyłam się zorientować rozpoczęła się gala. Chłopcy zdobyli tylko jedną statuetkę, a to było naprawdę spore osiągnięcie jak na ich poczęte. Mieliśmy już świętować wygraną kiedy padło pytanie.
- A gdzie się podziała Merci?
~*~
Boże, przepraszam, przepraszam, PRZEPRASZAM, że skończyłam w takim momencie. Nie chciałam tego robić, ale właśnie przepisywałam rozdział z telefonu na komputer i już reszty pisać mi się nie chciało, a tak po drugie to byłby on taki długi, że o boże. Postaram się szybko dopisać kolejny rozdział. Ten jest taki przelotni, że go tak nazwę. Nie ma w nim nic ciekawego, ehh.
CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ, ZA TE 6 KOMENTARZY POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM I ZA TYCH 4 OBSERWUJĄCYCH. KOCHANI JESTEŚCIE WSPANIALI. TERAZ PRZYNAJMNIEJ WIEM, ŻE MAM DLA KOGO PISAĆ. NAPRAWDĘ DALIŚCIE MI MOTYWACJĘ DO NAPISANIA KOLEJNEGO ROZDZIAŁU. SERIO DALIŚCIE MEGA MOTYWACJĘ. DZIĘKUJĘ ♥
Świetny rozdział. Gdzie jest Merci? Och....
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Zapraszam do mnie.
http://all-you-need4.blogspot.com/
O matko ;o Zgubić dziecko na takiej gali to masakra xd
OdpowiedzUsuńSuper <3
W takim momencie. Serio? No nic trzeba przeżyć i czekać na następny rozdział. Rozdział jak zwykle cudowny.
OdpowiedzUsuńShadow.
No nie ! W takim momencie ? :D Dziewczyno, ja tu umre chyba z ciekawościii, grrr xd.
OdpowiedzUsuń~ Sty
zapowiada się bardzo ciekawie! :) nie mogę się doczekać nexta. bardzo dobrze Ci idzie :')
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny!